środa, 24 sierpnia 2011

Black Beauty

Wreszcie nowa herbata do spróbowania i to czarna (czarne herbaty lubię najbardziej). Mam też nowy kubek z filtrem i pokrywką. Do tej pory musiałem się bawić łyżką wyciągając fusy z kubka, teraz wystarczy wyjąć metalowy filtr i wszystkie fusy opuszczają kubek z naparem. No i pokrywka pozwala herbacie dobrze się zaparzyć.

No ale wróćmy do herbaty. Jest to chiński Black Beauty, zbierany i przetwarzany w prowincji Yunnan toteż spodziewam się podobieństwa do innych Yunnanów, które są "konkretne": mocne, ale nie cierpkie, lekko słodkawe.

Suche listki mają 1 - 2 cm długości, są ciasno pozwijane. Jest też całkiem sporo złotych tipsów (zdjęcie). Susz ma zapach podobny do Yunnan Golden Tips, lecz łagodniejszy i słodszy.


Po zaparzeniu liści napar nabiera pięknego, bursztynowego koloru. Zapach jest wyrazisty, typowy dla Yunnanów. Smak zdecydowany ale aksamitny, czysto herbaciany, bez nut owocowych czy kwiatowych. Niestety nie widzę różnicy między Black Beauty, a Yunnan Golden Tips (tego drugiego piłem ostatnio kilka miesięcy temu), ale może z czasem moje degustacyjne zdolności się rozwiną ;)

Liście po zaparzeniu rozwijają się. Większość jest w całości, są nieduże, zauważyłem też pojedyncze patyczki.

Black Beauty zdecydowanie przypadł mi do gustu i potwierdza wyższość chińskich Yunnanów nad innymi czarnymi herbatami (oczywiście w moim mniemaniu) ;)
Pozdrawiam.

środa, 13 lipca 2011

Herbata z humorem

Dawno nie było żadnego wpisu, ponieważ nic nowego nie trafiło do mojego kubka, niemniej wypada od czasu do czasu coś na blogu napisać. Jako miłośnik herbaty poza jej spożywaniem interesuję się kulturą z nią związaną, a także wszystkim innym co jest związane z herbatą.

Chciałbym wam przedstawić kilka filmików znalezionych w odmętach internetu, których tematem jest herbata.

Pierwszy jest japońską reklamą herbaty:





Kolejny filmik udowadnia, że twardzi faceci też piją herbatę!





Skoro się pośmialiśmy to pora na coś ku refleksji. Autor filmiku pisze:
Film "Herbata" jest krótką impresją, która łączy dwie rzeczy, jakimi są obraz parzącej się herbaty, który jest przyjemny, oraz dzwięk radia , w którym wybrzmiewają trudne i złe historie ludzkiego życia na całym swiecie. Poprzez sprzeczność obrazu i dźwięku chciałem zmusic widza do dostrzeżenia dysonansu w jakim żyjemy, obojętności na to, co dzieje się poza naszą filizanką herbaty.



Pozdrawiam serdecznie!

środa, 22 czerwca 2011

Yerba mate

No i stało się! Dziś wypiłem swoją pierwszą yerbę ;) Mam nadzieje, że moi czytelnicy, jeśli tacy są, nie pogniewają się za odbiegnięcie od głównej tematyki bloga.

Dzięki uprzejmości znajomego mogę przetestować kilka gatunków yerba mate aby nie kupować całej paczki w ciemno. Dostałem dziś trzy woreczki z yerbą: CBSe Regularis, Cachamate Rosa i Canarias.

Na pierwszy ogień idzie CBSe Regularis. Ma ona najmniej pyłu z trzech wyżej wymienionych yerb. Po zalaniu dałem jej chwilę aby naciągnęła. Pierwsze łyki w smaku przypominały wywar z papierosów i starych skarpet, przy czym zaznaczam, że nie próbowałem nigdy takiego wywaru, to po prostu skojarzenie ;) No ale nic to, brnę dalej w yerbę. Po wypiciu drugiego zalania zacząłem się przyzwyczajać i oswajać z jej smakiem. Nie zauważyłem pobudzenia kofeinowego, którego się spodziewałem (po wypiciu kawy również nie czuję się pobudzony i mogę z powodzeniem położyć się spać). Trzecie zalanie wyczerpało całkowicie możliwości suszu, którego było pół kubka.

Cachamate Rosa była słabsza albo się przyzwyczaiłem. Troszkę drobniejsza, ale nieznacznie, raz musiałem przeczyścić bombillę, która się zapchała. 2/3 kubka wystarczyło na zalanie jej 5 razy.


Na koniec zostawiłem Canarias. Jest ona z wyżej wymienionych trzech mate najdrobniejsza. Po zalaniu kubka, do 2/3 wypełnionego yerbą zrobiła się gęsta zupa. Jej smak jest zdecydowany, porównywalny mocą do CBSe Regularis jest w niej jednak coś co sprawia, że z tych trzech najbardziej mi odpowiada, mimo tego, że jest bardzo drobna i moja bombilla nie radzi sobie z filtrowaniem. 2/3 kubka wystarczyło na 7 zalań, z czego 2 były na zimno.

Moja przygoda z yerba mate zaczęła się łagodnie i jestem pozytywnie do niej nastawiony po pierwszych degustacjach. Za jakiś czas kupię paczkę Canarias i pewnie znów napiszę o niej co nieco.

czwartek, 2 czerwca 2011

Assam FTGFOP Gentleman

Witam serdecznie na moim blogu o herbacie! Dawno nie było wpisu, dlatego pora to zmienić. Dziś słów kilka o Assamie i jednej herbacie z tego regionu.

Assam został częścią Indii w czasie okupacji Indii przez Brytyjczyków (1824-1826). Jest stanem w północno-wschodniej części kraju. Nas jednak historia nie interesuje ;) Ważne są dla nas kwestie mające wpływ herbatę oczywiście.



Krzewy herbaciane w tym rejonie rosną na równinach, w klimacie tropikalnym o dużej wilgotności i wysokiej temperaturze. Sprawia to, że niemal całe uprawy assamu skierowane są na produkcje herbat czarnych, są bowiem zbyt "charakterne" do produkcji zielonej czy białej herbaty.


Assam FTGFOP Gentleman, którego kupiłem ma dość drobną strukturę i co nieco złotych tipsów, jest też zdecydowanie ciemny. Przed zaparzeniem pachnie charakterystycznie dla tego gatunku herbat ale aromat nie jest bardzo intensywny. Po zaparzeniu dość szybko nabiera koloru, który po 3-4 minutach staje się ciemno miedziany, bardzo ładnie prezentuje się w przeźroczystym naczyniu. Zapach zaparzonego Gentlemana jest tak cudowny, że zostawiam sobie fusy w czajniku aby nacieszyć się ich aromatem po wypiciu herbaty ;) Pora na to co najważniejsze - smak. Moc nie jest duża jak na mój gust, ale nie jest też zbyt mała. Producent pisze o korzennym aromacie, którego ja niestety nie wyczuwam. Jest on zdecydowanie mniej słodki niż na przykład Yunnan Golden Tips i bardziej gorzki. Trzeba go też dłużej zaparzać (około 4-5 minut) aby odpowiednio naciągnął.

Myślę, że ta herbata jest idealna dla osób, które chcą się przerzucić z herbat torebkowych na sypane, ponieważ (w mojej opinii) przypomina w smaku niektóre herbaty ekspresowe.