środa, 22 czerwca 2011

Yerba mate

No i stało się! Dziś wypiłem swoją pierwszą yerbę ;) Mam nadzieje, że moi czytelnicy, jeśli tacy są, nie pogniewają się za odbiegnięcie od głównej tematyki bloga.

Dzięki uprzejmości znajomego mogę przetestować kilka gatunków yerba mate aby nie kupować całej paczki w ciemno. Dostałem dziś trzy woreczki z yerbą: CBSe Regularis, Cachamate Rosa i Canarias.

Na pierwszy ogień idzie CBSe Regularis. Ma ona najmniej pyłu z trzech wyżej wymienionych yerb. Po zalaniu dałem jej chwilę aby naciągnęła. Pierwsze łyki w smaku przypominały wywar z papierosów i starych skarpet, przy czym zaznaczam, że nie próbowałem nigdy takiego wywaru, to po prostu skojarzenie ;) No ale nic to, brnę dalej w yerbę. Po wypiciu drugiego zalania zacząłem się przyzwyczajać i oswajać z jej smakiem. Nie zauważyłem pobudzenia kofeinowego, którego się spodziewałem (po wypiciu kawy również nie czuję się pobudzony i mogę z powodzeniem położyć się spać). Trzecie zalanie wyczerpało całkowicie możliwości suszu, którego było pół kubka.

Cachamate Rosa była słabsza albo się przyzwyczaiłem. Troszkę drobniejsza, ale nieznacznie, raz musiałem przeczyścić bombillę, która się zapchała. 2/3 kubka wystarczyło na zalanie jej 5 razy.


Na koniec zostawiłem Canarias. Jest ona z wyżej wymienionych trzech mate najdrobniejsza. Po zalaniu kubka, do 2/3 wypełnionego yerbą zrobiła się gęsta zupa. Jej smak jest zdecydowany, porównywalny mocą do CBSe Regularis jest w niej jednak coś co sprawia, że z tych trzech najbardziej mi odpowiada, mimo tego, że jest bardzo drobna i moja bombilla nie radzi sobie z filtrowaniem. 2/3 kubka wystarczyło na 7 zalań, z czego 2 były na zimno.

Moja przygoda z yerba mate zaczęła się łagodnie i jestem pozytywnie do niej nastawiony po pierwszych degustacjach. Za jakiś czas kupię paczkę Canarias i pewnie znów napiszę o niej co nieco.

czwartek, 2 czerwca 2011

Assam FTGFOP Gentleman

Witam serdecznie na moim blogu o herbacie! Dawno nie było wpisu, dlatego pora to zmienić. Dziś słów kilka o Assamie i jednej herbacie z tego regionu.

Assam został częścią Indii w czasie okupacji Indii przez Brytyjczyków (1824-1826). Jest stanem w północno-wschodniej części kraju. Nas jednak historia nie interesuje ;) Ważne są dla nas kwestie mające wpływ herbatę oczywiście.



Krzewy herbaciane w tym rejonie rosną na równinach, w klimacie tropikalnym o dużej wilgotności i wysokiej temperaturze. Sprawia to, że niemal całe uprawy assamu skierowane są na produkcje herbat czarnych, są bowiem zbyt "charakterne" do produkcji zielonej czy białej herbaty.


Assam FTGFOP Gentleman, którego kupiłem ma dość drobną strukturę i co nieco złotych tipsów, jest też zdecydowanie ciemny. Przed zaparzeniem pachnie charakterystycznie dla tego gatunku herbat ale aromat nie jest bardzo intensywny. Po zaparzeniu dość szybko nabiera koloru, który po 3-4 minutach staje się ciemno miedziany, bardzo ładnie prezentuje się w przeźroczystym naczyniu. Zapach zaparzonego Gentlemana jest tak cudowny, że zostawiam sobie fusy w czajniku aby nacieszyć się ich aromatem po wypiciu herbaty ;) Pora na to co najważniejsze - smak. Moc nie jest duża jak na mój gust, ale nie jest też zbyt mała. Producent pisze o korzennym aromacie, którego ja niestety nie wyczuwam. Jest on zdecydowanie mniej słodki niż na przykład Yunnan Golden Tips i bardziej gorzki. Trzeba go też dłużej zaparzać (około 4-5 minut) aby odpowiednio naciągnął.

Myślę, że ta herbata jest idealna dla osób, które chcą się przerzucić z herbat torebkowych na sypane, ponieważ (w mojej opinii) przypomina w smaku niektóre herbaty ekspresowe.